wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: brak pomiaru

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna

MPK Światła, które ratują życie smartfonowym zombie

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Jazz dla mass, dla wszystkich klass?

Coraz bardziej ciągnie mnie do Krainy Łagodności.

Gdy w Soczi grali Mazurka Dąbrowskiego, gdy narodowa flaga powiewała wygraną, potrzebującym umyłbym nogi. Gdy zaś przez cały wczorajszy dzień, w czwartek, na ukraińskim internetowym telewizyjnym kanale Espresso Live, oglądałem sceny z ulic Kijowa – dzwoniłem do Saszki. Saszka to superowaty kompan, budowlany fachura, przybyły z okolic Lwowa. Obecnie pracujący w Polsce, w Praczach Odrzańskich. Pytałem go, czy jego żona i małe jeszcze dziecko są bezpieczni w tej rozżagwionej okolicy dawnej Polski. Nie rozmawiam z nim mentorsko, tak jak sztucznie nakręceni dziennikarze w kamizelkach, napompowani sloganami mądrale politycy. Właściwie niewiele umiem powiedzieć. Nie chcę być nosicielem dobrych rad – posłem Pawłem Kowalem, nasyconym żądaniami Jarosławem Kaczyńskim. A nawet – śmieszną i groteskową w połajankach – Unią Europejską. Chciałbym być aż i tylko Saszki kumplem w jego ojczyźnianej biedzie.

 

Przeżywający problemy egzystencjalne ojciec, mąż, dziadek – Michał Urbaniak

Wstrząsające sceny z Kijowa skłaniają mnie do refleksji nad marnością codziennej krzątaniny, nad bzdeciarskim wymiarem spraw, które często uznajemy za ważne życiowe wektory. W te mijające szarpane dni wspominam przeszłe lata, które bezpowrotnie przegonił wiatr. Pomaga mi w tym jazzowy saksofonista i skrzypek Michał Urbaniak, słucham go od zawsze. W jaki sposób mi pomaga? Na telewizyjnej platformie nc+ trwa właśnie powtórkowy festiwal nostalgicznego filmu „Mój rower” (reżyseria Piotr Trzaskalski), w którym Urbaniak kreuje główną rolę. W grze znakomitego jazzowego skrzypka nie ma zadęcia, gwiazdorstwa, choć na ekranie, obok Michała, przewijają się znani aktorzy, z ojcem Mateuszem na czele.Muzyk bardzo prawdziwie oddaje postać starego człowieka, nie boi się pokazać ułomności – czyli strachu, że wkrótce nie będzie mógł pójść do toalety samodzielnie. „Mój rower” to synteza, dramaturgiczny koktajl z wielu ludzi i wydarzeń.Koktajl, którego oś obrotu stanowią relacje ojca, syna, dziadka – ich trudne rodzinne związki, zapomnienia, zaniechania.

 

Nieodległy czas temu, w Toruniu na Tofifest „Mój rower” został uznany za najlepszy film konkursu „From Poland”, pokonał „Różę”, „Bez wstydu” i „Yumę”.  Otrzymał również nagrodę publiczności. Za rolę Włodzimierza w tym filmie Urbaniak otrzymał Polską Nagrodę Filmową – w kategorii odkrycie roku. Film był oklaskiwany w Chicago, Melbourne i Sydney, gdzie pojechał dzięki zdobytemu w Gdyni Złotemu Kangurowi – nagrodzie australijskich dystrybutorów filmowych. Na tym samym festiwalu Piotr Trzaskalski i Wojciech Lepianka otrzymali nagrodę za najlepszy scenariusz. Czyli rola Urbaniaka lipną nie była.

A dlaczego tak się uczepiłem życia Michała Urbaniaka i fabuły filmu „Mój rower”? Dlatego, że moje dojrzałe już życie wielokrotnie splatało się z losami Urbaniaka, Michał wziął sobie przed laty żonę z Zielonej Góry. Była to Urszula Dudziak, która mu dała dwie córki. Basia, której ja przed laty przyrzekałem wierność, która dała mi dwóch synów, też mieszkała w Zielonej Górze. W dodatku w tym samym budynku, na tym samym piętrze. Drzwi w drzwi. Po prostu były koleżankami.

 

Feeling, Złota Nuta i tony jazzowego hip hopu – czyli Urbanator

 

Michał zawodowo zajmuje się jazzem. Ja także jazz i bluesa mam za swoje Złote Cielce. Urbaniak mówi, że nie umiem się niczego pozbyć. Przywiązuję się do rzeczy. „Kiedyś Ula wyrzuciła mi 22 pary moich starych tenisówek. Wpadłem niemal w rozpacz, przecież one były takie piękne… Z samochodami mam tak samo. Teraz mam cztery. Przyzwyczajam się do nich jak do kobiet”. Mam podobnie.Urbaniak błądził w życiu po manowcach, co potwierdza duża część jego biografii „Ja, Urbanator”. I ja często nie zważałem na drogowe znaki. Michał – naturszczyk zagrał jedną główną rolę w filmie, podobny fakt był moim udziałem. On słabo znał swojego ojca, ja mojego także nie widywałem codziennie. Dlatego mieliśmy ojczymów. Podobnych faktów mogę przytaczać wiele.

 

Nieodrodny syn elektroniki, używacz skomplikowanych tabletów – Michael Urb

 

A wszystkie te myśli przybliżył mi film „Mój rower”, ballada o trudnej rodzinie.

Gdy w jednym pędzącym samochodzie spotykają się reprezentanci trzech pokoleń mężczyzn. Są dla siebie maksymalnie złośliwi, bezlitośnie uderzają w czułe punkty, ale, chcą czy nie chcą, muszą ze sobą wytrzymać. Zamknięci razem, zaczynają rozmawiać. Z czasem cel podróży staje się mniej ważny, znaczenia nabiera sama droga. Dzięki niej poznają siebie i odkrywają, jak wiele dla siebie znaczą, a błędy, które popełniali przez lata, są do naprawienia. Nie jest to film na Oscara w rozbuchanym stylu amerykańskim – ale porusza akuratnie te struny, co trzeba.

 

Szatan piekielnych jazzowych mocy – Miles Davis z okładki longplaya „Tutu”

 

Po raz pierwszy polubiłem Urbaniaka bystrzachę, gdy na początku lat 70. wyjechał robić karierę do Nowego Jorku. Pamiętam jak dziennikarz „Polityki” pytał go: kiedy w USA zrobi karierę. „Już zrobiłem – odpowiedział artysta. – Columbia władowała we mnie wiele tysięcy dolarów. Więc nie będą chcieli ich stracić”. Chociaż, gdy trzeba było powiedzieć prawdę, wyznał: pierwsze pieniądze zarabiałem na przepisywaniu nut. „Było ciężko jak cholera. Ula chciała wracać chyba ze sto razy, ale ja byłem zdeterminowany. I dobrze, że po kilku miesiącach bryndzy owa Columbia zapewniła supertrasy, koncerty, wiele płyt i prawdziwe nowojorskie życie. »Manhattan Man« dożył swoich marzeń! Gdybym miał możliwość cofnięcia się w czasie, to zmieniłbym tylko sceniczne nazwisko. Na Smith, Jones, żeby było prosto i wpadało w ucho”.

Choć Urbaniak nie brzmi źle, to na przykład Mike Urb wygląda dużo lepiej.

 

Koniec wieńczy Dzieło – za chwilę będzie słychać frenetyczne oklaski

 

Ale i nazwisko Urbaniak pozwoliło mu napisać muzykę do 25 filmów, zagrać na słynnej płycie Milesa Davisa „Tutu”, być Urbanatorem, który ze swoją muzyką zwiedził świat. A teraz, w filmie „Mój rower”, zagrać dojrzałego, doświadczonego człowieka, żywy obraz przemijającego czasu, strażnika myśli – do których dochodzi się dekadami lat. Bardzo mnie tą rolą ujął. A ponieważ każdy człowiek jest książką różniącą się szczegółami – i ja znalazłem przysłowiowe 10 punktów, które odróżniają mnie od jazzowego mistrza.

 

Mówią, że to facet, który grał z Milesem Davisem, a to prosty felietonista Zdzisław Smektała

 

Urbaniak mówi w wywiadzie tak: „Psychologowie opierdalają mnie za to, że jestem skrajnym egoistą. Przejawem tego jest nadmierna chęć pomocy wszystkim, co jednocześnie jest formą dopieszczania samego siebie. Byłem też buddystą – to fantastyczna religia, w której nie ma nakazów i zakazów. Odpowiada mi to, bo jestem totalnym wolnościowcem. Boję się siebie – Urbaniaka. Przysięgam na Boga. Dużo zależy u mnie od samopoczucia. Mam charakter destrukcyjny. Uważam, że człowiek za długo żyje. Stąd ten problem. Mam też dwie dziury w kieszeniach, kasa się mnie nie trzyma. Wydałem jej tyle, że mało kto na świecie tak dużo zarobił”.

Uwierzcie! Ten felieton o chwilach ostatecznych przyszedł mi do głowy podczas oglądania dojmujących scen z Kijowa. Gdy kruchość i nicość bytowania wywalała się z mojego ekranu aparatu Sony.

 

Zdzisław Smektała

materiały medialne z archiwum autora

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama